phil53 napisał:Krzyżuję rośliny. Nie zawsze się to udaje, zależy od pogody, czasem jedno wyprzedza i dusi drugiego. Często mi się to zdarza. Ale mi się podoba, bo mam za małą powierzchnię, czasem jest gęsto jak w lesie. Wszystko jest pomieszane. Dzięki technice pp jest jedzenie dla każdego i pokazuje też moim sąsiadom ogrodnikom, że działa bardzo dobrze.
To jest WIELKA TRUDNOŚĆ: nigdy nie wiesz z góry, jaka będzie pogoda. To, co działa dobrze jednego roku, nie działa tak samo w następnym. Stąd moja niechęć do „gotowych przepisów”. Oprócz tego, że znieczulają lęki jak Doliprane miażdży ból, to z konieczności są "przeciętnymi"...
Od początków ludzkości brakowało ludzi... Cierpiących na „wielkie plagi” (które zapewniły popularność bogom, którzy ich prowokowali i ich przedstawicielom na ziemi, którym oferowano kury, by naprawiały rzeczy.. .).
Wracając do krzyżujących się kultur, musimy sobie powiedzieć, że bez tego i tak mielibyśmy tylko jedną. Lepiej mieć jeden + jeden trochę pominięty! Trochę więcej rzodkiewki... No cóż, jak za dużo rzodkiewek zapycha marchewkę, to już co innego - to wtedy kwestia pomocy przy sianiu (trudność polega na tym, żeby sobie wyobrazić, że każde nasionko to potencjalnie rzodkiewka o średnicy 2 cm; bez wyobrażenia , każdy wkłada co najmniej 5 razy za dużo!).