Christophe napisał:Janco rozczarowujący w tym przypadku!
Jeśli jest za tym, to jest za wszystkimi innymi: ta interwencja jest dokładnym podsumowaniem jego sprawy, której poświęca dużą część swojej kariery i swoich książek. (To powiedziawszy, możemy się nie zgodzić. Co więcej, jeśli te pesymorealistyczne wnioski są często dość łatwe do zrozumienia, pozostają bardzo trudne do zaakceptowania).
Christophe napisał:Faktem pozostaje, że „wymagania przeciętnego konsumenta” są związane ze standardem jego życia, a więc „siłą nabywczą energii” oraz z makroekonomią, a zatem „moja” interpretacja tych uwag może być prawidłowa… .
Dokładnie tak i właśnie o tym mówiłem od początku (patrz strona 1 tematu):
pb2488 (23 października 14:14) napisał:Gdyby istniał „popyt”, minęłoby trochę czasu, odkąd „ekosamochody” zaatakowałyby rynek. Tylko aby utworzyć tę prośbęnależy uświadomić ludziom aktualną sytuację energetyczną/klimatyczną lub podnieść jego cenę.
= Brak istniejącego popytu, ponieważ siła nabywcza energii jest zbyt wysoka, a zatem brak dostaw ze strony producentów.
Ale to nie była twoja oryginalna interpretacja:Christophe (23 października 15:35) napisał:Najwyraźniej nie mieliśmy takiego samego odczytania tego filmu. (...) To zabawne, ale „znam” co najmniej kilka milionów Francuzów i Belgów, którzy byliby zainteresowani samochodem (termicznym lub elektrycznym, to nie temat) zmniejszony, osiągający 20 KM i zużywający 1L/100 (lub kilka kWh) z 2 lub 3 miejscami i sprzedawany między 5 a 10 000 €... (....) Ten samochód sprzedawałby się jak ciepłe bułeczki! Tylko ekonomia blokuje… jak mówi Janco… spójrz jeszcze raz…
= Istniejący popyt, ale brak ofert ze strony producentów z powodu „blokowania gospodarki”.
Krótko mówiąc, wszystko to z powodu błędu w interpretacji z twojej strony....Remundo napisał:Są to producenci, którzy zdają sobie sprawę, że mogą wyprodukować duży samochód, który dużo zużywa w produkcji, z jednej strony poprzez przystępny koszt oleju, a z drugiej strony w późniejszej opłacalności ekonomicznej dla konsumenta, który będzie w stanie zapłacić za benzynę bez trudności.
A jak oni to sobie uświadamiają? Po prostu obserwując, gdzie znajduje się popyt (przykład: są samochody o spalaniu od 4L/100 do 10L/100, wystarczy już spojrzeć, gdzie znajduje się zużycie większości sprzedaży. To samo dotyczy mocy i wszystkiego w przeciwnym razie). Dostosowują tylko podaż do popytu i to jest normalne. Kto w konkurencyjnym sektorze byłby na tyle szalony, aby zaproponować ofertę, która jest technicznie wykonalna i nie odpowiada popytowi? Aby przesunąć fazę, konieczne byłoby ograniczenie legislacyjne poprzez interwencję polityczną (np. maks. 40 CV, maks. 90 km/h na autostradzie...). Ale ponieważ politycy są ostatecznie wybierani przez konsumentów… trudno.
Te ostatnie możemy później uznać za „przeciw”, ale z jednej strony są one w większości (i często nas obejmują), a z drugiej strony chęć „lepszego i/lub tańszego” niekoniecznie świadczy o głupocie .
Cdlt