Musimy znaleźć sposób, aby jednostki, praca, a nawet wyprodukowane rzeczy:
„nie tracą swojej wartości”, co pośrednio oznaczałoby, że go mają...! Jeśli chodzi o mężczyzn, dopóki pozostają bezrobotni, udowadnia to, że tak nie jest, gdyż są oni spychani do statusu „przedmiotów jednorazowego użytku”.
Jedyną rzeczą, która nie uległa dezaktualizacji lub pozbyciu się, jest zadłużenie. Ciekawski!?
Wlać
„wzmocnić kapitał ludzki”w finansowym sensie tego słowa przywódcy musieliby przyznać to jednomyślnie. Niemożliwe w zależności od aktualnego „modelu”. Prawie nie akceptują tego w firmach podczas promowania
„Kultura profilaktyki” a jeszcze rzadziej w „wczesnej profilaktyce”, jedynie wymuszonej – wymuszonej przepisami i prawem. Robią to tylko firmy z górnej półki. Podobnie jak Bombardier, który wyświetla się na elektronicznym panelu przy wejściu do firmy,
„rekord liczby dni bez wypadku”!
http://www.bombardier.com/fr/bombardier ... 0d8000c405
Bo śmierć czy zwolnienie w firmie to z pewnością także dług, jeśli nie wobec samej firmy, to de facto wobec społeczeństwa!
Kultura i kwestia semantyki? W każdym razie oświeca nas i daje do myślenia!
Utrata wartości jest podstawą całej części systemu, mającej na dwóch końcach tego samego tunelu: z jednej strony sukces, a z drugiej niepewność, a zatem aby „odnieść sukces” samemu, konieczna jest de facto dewaluacja innych w związek z własnym statusem. Prawdopodobnie wynika to z judeochrześcijańskiego syndromu winy, który chciałby, abyśmy wszyscy „urodzili się winnymi”, osądzeni jeszcze przed zrobieniem czegokolwiek złego… To są pieniądze z długów. :
„jeśli pożyczasz, to dlatego, że grzech pierworodny skłania cię do podjęcia czegoś, gorszego do pragnienia: jesteś winny, musisz zapłacić”... (przesadzam? Wierzysz? Dowód: pożyczając płacisz „odsetki” => QED. Wielki paradoks gospodarki opartej na konkurencji i w pewnym stopniu na tym przekleństwie! Zadłużone państwa ludzie są pod pręgierzem! Nikt się nie zastanawia, czy wydane pieniądze nie zostały wykorzystane na coś pożytecznego jako inwestycję w przyszłość: na przykład na edukację, zdrowie, a nawet infrastrukturę? Powinniśmy już rozróżnić „dobre i złe” działania rządowe, a nie tylko pomiędzy dobre i złe zarządzanie księgowością.
W końcu ci, którym się uda, przegrają (ostatni będą pierwszymi...)
System nie chce znać przyczyn (to byłoby przyznaniem się do błędu) ani nie patrzeć w przyszłość....
Oczywiście, zgodnie z tym paradygmatem, bardzo trudno jest wdrożyć alternatywny system, w którym nie bylibyśmy oceniani i zmuszani do pracy! Nawet jeśli mocno się do tego zachęcamy… zaczynając od nauczania zalet pracy nad zdrowiem, już na zajęciach, co jest rzadkością, gdyż cel szkoły jest jednoznaczny, a mianowicie skierowanie uczniów w stronę świata… przymusu pracy i… .. nerwice.
Zwłaszcza, że wycena finansowa byłaby także przyczyną innych typów nerwic! Spójrz na smutny obraz tych, którym „odniosło sukces” i którzy skończyli na narkotykach? Albo których kieruje tam wypalenie zawodowe...
„Praca może tylko cierpieć, ponieważ zarabia się na niej pieniądze!”