Janic napisał:
Nie możemy uważać zachowania antyfizjologicznego za kryterium na podstawie prostego faktu, że nawyki i zwyczaje je ratyfikowały.
To nie tylko zwyczaje czy nawyki… Ale raczej konieczność i ewolucja gatunku, które to uczyniły…
Rzeczywiście, czasami rządzi konieczność, jak w bardzo zimnych krajach, gdzie roślinność jest niezwykle rzadka, tak samo jak w społeczeństwach koczowniczych, które z trudem udźwigną na swoich barkach swoje pola i ogrody.
Z drugiej strony, dla ewolucji argument jest bezwartościowy. Rzeczywiście, wszystkie ludzkie skamieliny wykazują zęby podobne do naszych (a zatem brak ewolucji), a nawet patologie uważane za specyficzne dla obecnych populacji osiadłych, a ponieważ rodzaj zębów określa rodzinę żywności, istnieje jednomyślność naukowa.
(W przypadku odwrotnego twierdzenia naukowego byłbym zainteresowany takim odniesieniem i jego pochodzeniem)
Co do warunków chowu i przemysłowej eksploatacji zwierząt (co zresztą czasem podnosi mnie na duchu) oraz tego, że spożywamy za dużo produktów pochodzenia zwierzęcego to jest ok. Ale zaprzeczając 10 enom tysięcy lat ewolucja, która sprawiła, że jesteśmy tutaj, aby dziś o tym mówić... Dla mnie to też wielka hipokryzja...
Zobacz powyżej na temat ewolucji! Co więcej, nie jest to kwestia hipokryzji, ale po prostu interesu ważnych sektorów naszej gospodarki i ich lobby.
Tytułem przykładu, palenie istnieje od kilku stuleci (i to w wielu kulturach), a jednak proces ewolucji nie odgrywa w nim żadnej roli, ponieważ jego konsumpcja pozostaje źródłem niezwykle poważnych, a czasem śmiertelnych patologii.
Jesteś sapiens sapiens siedzącym przed komputerem i głoszącym dobre słowo... Nie cro magnonem, który drapie ziemię, by wykopać korzenie...
Wiem, że nie trzeba być Cromagnonem, żeby podrapać ziemię!
Kiedy widzę, co zbieram organicznie na moim 200m² kwadracie ziemniaków... Nie wyobrażam sobie czekania na kolejny sezon, żeby znów coś zjeść...
Cromagnon nie uprawiał na 200m2, zebrał obfitą i zróżnicowaną roślinność, a nie ograniczony wybór, jaki oferuje nasza obecna agronomia. Nie zmienia to jednak anatomii osobników.
A rośliny... Pytałeś je, czy cierpiały, kiedy je zbierałeś???
Ten jest tak zużyty, że jest pełen dziur.
Nie chodzi o to, czy wyrażać siebie w kategoriach cierpienia, czy nie. Krowa nie ma więcej litości dla trawy, którą pasie, niż lew dla gazeli. Nie jest to zatem kwestia głębokiej wrażliwości skóry, ale rodzaju pożywienia najlepiej dostosowanego do spożycia przez daną osobę, niezależnie od tego, czy jest to owad, roślina, zwierzę morskie czy lądowe.