W historii, w każdej trudnej epoce (wojny, kataklizmy) następuje odnowa „wiary”, której szczerości nie muszę oceniać.
Kiedy śmierć puka do drzwi, ludzie szukają odpowiedzi, w zakresie, w jakim technologie lub scjentyzm nie są w stanie zapewnić odpowiedzi, a nawet niezbędnego pocieszenia, logiczne jest samo w sobie, że pewna liczba ludzi zwraca się ku wierze.
Rzeczywiście podkreśla to, że ten aspekt, stłumiony przez technologie zastępujące boski i ateistyczny scjentyzm, budzi tę wiarę na nowo. Oczywiście znajdziemy zachowania oportunistyczne generowane przez strach, ale kto może je określić ilościowo?
Wpływ medialny nowego papieża wzbudził pewnego rodzaju nową nadzieję, zwłaszcza wśród młodych ludzi, którzy od tego czasu w biały dzień okazali odnowioną wiarę.
Jeśli chodzi o papieża Franciszka, pozostaję ostrożny.
Ja też ! ale nie przypisuję tego, zauważam, że... młodzi ludzie są na to bardzo wrażliwi, co podważa zaufanie pokładane w społeczeństwie technologicznym z jego obietnicami lepszego świata!
Mam wrażenie, że ten ostatni odgrywa tę samą rolę co Dalajlama, z pewnością jest to postać współczująca, bez wątpienia, ale będąca częścią pewnego rodzaju dyskursu New Age ONZ (odnoszącego się do „ONZ), którego zakres wydaje się dla mnie bardzo wątpliwe...
Całkiem ! Ale poza człowiekiem jest także przywódca społeczności liczącej ponad miliard członków i konserwatywna hierarchia jej przywilejów.
Nie sądzę, żeby Chrystus był tak wspaniałomyślny wobec trendów naszych czasów...
Swego czasu nawet ostro je krytykował, co doprowadziło do jego śmierci… jak zwykle.
Musimy zobaczyć, co rozumiemy przez ducha, w przeciwnym razie popełnimy błąd.
Myślenie, że myśl (sic!) jest działaniem nadprzyrodzonym, jest poważnym błędem.
Jest to punkt widzenia, który angażuje tylko tych, którzy go wyrażają, i tych, którzy w niego wierzą, ale umysł nie podlega myśli.
Możemy dzisiaj bardzo dobrze wykazać, że działanie poprzedza „decyzję”, iluzję utworzoną przez nasz umysł, jaźń.
Już o tym wspominałeś (ty lub ktoś inny, teraz jestem ostrożny) i nie wydało mi się to przekonujące... podobnie jak ewolucjonizm (bez kolejnej prowokacji!)
Problem, zarówno tutaj, jak i gdzie indziej, polega na tym, że aby wykazać słuszność swojego punktu widzenia, wybiera się to, co najlepiej go uwiarygodni. Pomieszanie ducha, myśli, umysłu i mnie to także tylko naukowy punkt widzenia.
Błędem jest wiara, że jaźń przeżyje śmierć i będzie niezależna od ciała, jak ma to miejsce w przypadku wiary w reinkarnację.
Jest to także inny punkt widzenia, który jej członkowie popierają w oparciu o swoje doświadczenie, poza laboratoriami „naukowymi” z podwójnie ślepą próbą i placebo itp.
Nie rozumiem więc, w jaki sposób nauka miałaby służyć umysłowi? Jeśli jednak weźmiesz pod uwagę umysł jak powyżej?
Nie uważam umysłu za taki jak powyżej, choćby z powodu niekompetencji w tym temacie, gdyż nigdy nie widziałem umysłu przeciętego skalpelem. Nawet zastosowana metafora nie daje jednoznacznej odpowiedzi na ten temat. Wracamy do aspektu związanego z wiarą… naukową lub religijną. Wierzę, nie wierzę!