Ahmed
Nie wiem, czy Twoja odpowiedź jest korzystna dla tego, co napisałem w mojej poprzedniej wiadomości, ale idąc w Twoim kierunku, prawdopodobnie powinienem był sprecyzować (co było moim zamiarem) „nasze współczesne społeczeństwa”. Jest rzeczywiście oczywiste, że obecny indywidualizm jest jednym z warunków upadku, ponieważ przetrwanie grupy (od której nigdy nie byliśmy tak zależni, ale anonimowo) nie jest już celem.
.Tam mi bardziej pasuje!
Sen nie jest sen
Jak bardzo dobrze wyjaśnia Bertrand Meheust w Jesus Thaumaturge, sukces chrześcijaństwa byłby częściowo związany z charyzmatami i innymi cudami, które zostałyby dokonane (1) przez Chrystusa.
I rzeczywiście, byłoby bardzo naiwne sądzić, że wierni będą rozwijać swoje wierzenia bez powiązania ich z siłami, które je przekraczają.
Tak i nie jednocześnie! Nasze społeczeństwa są zbyt przesiąknięte kulturami religijnymi, w których handlują cuda, i ateizmem (nieco innym), który handluje przez materialistyczną negację i który widzi cuda tylko w określonej koncepcji nauki (ponieważ kulturowo wszystkie pokolenia uczyniły się bogami zgodnie z ich życzeniem) jakby we wzorze matematycznym plusy zastąpiono minusami i ich odwrotnością. Może dać równie „cudowne” rozwiązanie, jak bezimienny bałagan.[*]
Już Jezus z ewangelii nie jest zasadniczo cudotwórcą i
nawet sprzeciwia się byciu branym za takiego jak magik, dziwak na jarmarku, w kabarecie.
Podobnie, niezależnie od tego, co mówią niektóre religie „chrześcijańskie”, ten Jezus nie jest wcielonym bogiem ani nawet żadnym bogiem, jego działanie jest jedynie pośrednikiem między mocą życia (zwaną bogiem) a materią, którą jesteśmy – bez naszego zwykłych ograniczeń kulturowych i materialistycznych, jak psychiatra między pacjentem a jego chorobą.
Co do Meheusta, nie znam tej postaci ani jego literatury psychologicznej (kolejny cud naszych czasów!), więc bez komentarza.
Musiałbyś podać mi przykład religii deistycznej, w której pojęcie wszechmocy(2) nie wchodzi w grę.
Mówiłem już i powtarzam, że religie teistyczne, czy nie, nie są moją filiżanką herbaty i dlatego odsyłam cię do nich po odpowiedzi.
To tak, jakby stwierdzić, że nie ma pustki, nieskończoności, absolutu, chociaż nie jesteśmy w stanie zobaczyć i dostrzec jego istnienia. Nazywanie wszystkiego jest częścią informacji pozwalającej na wymianę myśli.
Wyjaśniłem to już co najmniej 10 razy: to, co zostało stwierdzone bez dowodu, może zostać obalone bez dowodu, to do tego, kto twierdzi, należy udowodnienie rzeczy, a nie ten, kto w to nie wierzy.
Rebelotte wtedy też po raz dziesiąty! Po pierwsze, wyjaśnienie to tylko wyrażenie punktu widzenia, jak dla każdego z nas: nic więcej! Zatem obalenie tego, czego się nie dostrzega, nie jest też dowodem nieistnienia. Nie odbieramy ani ultradźwięków, ani infradźwięków, nasz węch, podobnie jak wzrok, jest ograniczony i branie siebie za punkt odniesienia we wszystkim jest tylko pychą, próżnością. Czy możemy udowodnić lub obalić absolut? Oczywiście, że nie, a mimo to wszyscy używają tego terminu jako oczywistego.
Niewidomy, który nigdy nie widział słońca, zawsze może zażądać dowodu, że ono istnieje, co jest niemożliwe dla tego ślepca, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by odczuwał jego ciepło (tak jak czuje ciepło swojego pieca i dlatego wierzy, że to słońce jest też tylko piec) Z tego powodu nie wychodziliśmy z karczmy. Ale nikt nie zmusza niewidomych, aby wierzyli, że naprawdę istnieje słońce, tak jak widzący, aby wierzyli.
Nie jesteśmy zdolni do postrzegania wróżek i elfów, i żeby użyć twojego twierdzenia, czy powinniśmy im wierzyć?...
To też jest poziom przedszkola! Bajki i elfy czy Święty Mikołaj nie przechodzą przez doświadczenie ale
przez dorosłe kłamstwa, co duchowo jest nonsensem i nie można go porównywać.
Możemy założyć istnienie czegokolwiek, ale na co dzień widzimy tylko ograniczoną liczbę rzeczy, poza tym, że nieustalenie różnicy między wyobrażeniem a rzeczywistością nie wydaje mi się oznaką wielkiej jasności.
stąd zasadnicza różnica między wyimaginowanym a
doświadczenie w przeżywanym doświadczeniu tych, którzy przechodzą przez to doświadczenie, czego tzw. świadomi oczywiście nie znają!
Już idea idealnego świata jest absurdalna w otaczających nas warunkach, w których darwinizm opowiada się za ideą najsilniejszego zawsze zwyciężającego najsłabszego (według często fałszywych kryteriów).
Mylicie darwinizm naukowy z darwinizmem społecznym (który jest jedynie odbudową z celem politycznym).
Darwin został w dużej mierze przejęty przez prądy antyreligijne, aby ustanowić, potwierdzić swój dyskurs, a więc skutecznie polityczny i nie oparty na niewystarczającej wówczas wiedzy biologicznej.
Darwinizm twierdzi, że przeżywają najlepiej przystosowane gatunki, co ma niewiele wspólnego z pojęciem najsilniejszych.
Darwin bierze przykład zięb z bardziej rozwiniętymi dziobami, które przeważają nad ziębami o słabszych dziobach, aby się pożywić. Jest zatem dobrze
z najsilniejszych a zatem także najlepiej nadaje się, dlatego kto wychodzi lepiej! Z wyjątkiem tego, że jego przykład jest ważny tylko w warunkach szczególnej izolacji, w wolnym środowisku obie formy żyłyby równolegle. To samo dotyczy jego arbitralnego wyboru w gospodarstwach, porównywania go z przeszczepami, które nie istnieją w naturze wolnej od ludzkich ograniczeń.
Dinozaury to studium przypadku, gigantyczne zauropody, czyli największe i najsilniejsze zwierzęta lądowe wszechczasów, nagle zniknęły 65 milionów lat temu, podczas gdy małe gady i ssaki przetrwały do „dziś”.
Znasz mój punkt widzenia na rzekome miliony lat i przyczyny zniknięcia.
(1) osiąga lub rzekomo osiąga, ponieważ 99,99% chrześcijan nigdy nie poznało Chrystusa.
Oczywiście, jak dla wielu nauczycieli, którzy naznaczyli swój czas jako autorzy, którzy zostawili swój ślad w naszej historii i których 99.99% ich czytelników też nie znało. Nie bardziej niż na przykład Budda czy Konfucjusz, których nauczanie charakteryzowało się jak inni przed nimi i po nich!
(2) działanie wszystkich mocy wszelkiego rodzaju: stworzenie świata, zniszczenie świata, kara boska, walka z siłami demonicznymi i wszystkie efekty specjalne, które się z tym wiążą.
Obrazy Epinal wszelkiego rodzaju, a przede wszystkim niespójna mieszanka!
a) Stworzenie jest zjawiskiem powszechnym wśród naszych współczesnych, które nazywacie antropomorfizmem, nieuniknionym, ponieważ do wyjaśnienia otaczającego nas świata możemy posłużyć się jedynie pojęciami już znanymi.
b) Zniszczenie świata: zajmujemy się tym, nie potrzeba do tego boga!
c) Podobnie jak kara boska, każdy z nas dba o nią codziennie aż do nieuniknionej śmierci.
d) I walka z siłami demonicznymi: to są gwiezdne wojny filmowe.
Szkoda, że ignorancja i zamęt dominują nad nadrzędnymi materialistycznymi umysłami.
http://www.lemondedesreligions.fr/mensu ... 78_201.phpPrawdziwy cud kryje się w środku
Jednak mistrzowie ostrzegają praktykujących: moce i ich cuda to pułapki, ponieważ dają im iluzję mocy i „mnie”; mając na uwadze, że realizacja duchowa polega na wyzwoleniu się z niej i zostaniu jivan-mukti („wyzwolonym żywcem”). „Ich niebezpieczeństwo polega na wywołaniu u jogina, pisze Jean Herbert, pewnej pychy, która prowadzi go zwłaszcza do chęci ich wykorzystania (…). Jest to jedna z najbardziej subtelnych i niebezpiecznych pułapek, jakie jogin napotyka na swojej drodze, a wiele osób zostało w nią złapanych, tracąc w ten sposób wszelką możliwość dalszego duchowego rozwoju... »
„Tworzymy naukę za pomocą faktów, takich jak tworzenie domu z kamieniami: ale gromadzenie faktów nie jest już nauką, a stos kamieni to dom” Henri Poincaré