izentrop napisał:
Czy jest pompowany w rzece, czy w warstwach wodonośnych, jaka jest różnica?
Różnica, no cóż, po prostu zasoby w obrusach są dalekie od nieskończoności, widzimy to teraz prawie wszędzie…
Wody gruntowe odnawiają się w zimie, ale zawsze następuje przesunięcie fazowe o kilka tygodni/miesięcy między opadami a poziomem wód gruntowych.
Najwyższe są one zazwyczaj pod koniec zimy, kiedy opady mają tendencję do zmniejszania się, a najniższe pod koniec jesieni, dokładnie wtedy, gdy deszcze stają się bardziej obfite.
Tam chcą napełnić swoje miski, pompując obrusy, kiedy są one najwyższe (kiedy wszystkie światła są zielone, jak mówią w swojej propagandzie), czyli w zasadzie późną zimą/wczesną wiosną.
Kto mówi „na najwyższym” oznacza również, że okres ładowania się skończył i od tego momentu poziom w najlepszym razie będzie stagnować, ale przede wszystkim zacznie spadać.
Wpompują więc swoje letnie zużycie do warstw wodonośnych i przyspieszą spadek jego poziomu.
W końcu
ilość wody pobranej z warstw wodonośnych będzie taka sama zobaczą, że pozwolą sobie na jeszcze więcej, niż przedtem.
Rzecz w tym, że w środku lata, kiedy poziom wód gruntowych będzie najniższy i nadal będą obowiązywały ograniczenia w użytkowaniu, będą nadal nawadniać tą wodą gruntową, którą zmonopolizowali w czasie, gdy nikt nie zwracał na to uwagi .
A na dodatek możemy być prawie pewni, że będą się chwalić, że nie są przyczyną sytuacji, przemawiając w stylu „widzicie, to nie my, nie pompujemy już wód gruntowych, mamy swoje baseny”. głupców i malują na zielono swoje praktyki rolnicze niedostosowane do sytuacji klimatycznej.
Nie jestem przeciwko basenom, jestem przeciwko metodzie ich napełniania, która otwarcie bierze ludzi za idiotów. Ale krem przejdzie, bo 90% ludzi nie ma pojęcia o obiegu wody.
Chcąc uzupełnić rezerwy, zaczynają od wydobycia wody ze wszystkich sztucznych nawierzchni: dachów, parkingów itp... których nie ma czasu na infiltrację i po prostu trafia bezpośrednio do rzeki. powodzie.
Albo nawet, w przeciwnym razie, po prostu muszą odzyskiwać wodę ze swoich kanalizacji za wszelką cenę za wszelką cenę przez dziesięciolecia.
Byłoby to podwójnie korzystne...
Te dreny to jeszcze jedna aberracja, wychwytują wody podziemne, które przesiąkały do wód gruntowych, aby wypuścić je z powrotem na powierzchnię, by wzmocnić coraz częstsze powodzie. Każdego roku są tysiące kilometrów tych rolniczych odpływów, teraz są nawet maszyny o wysokiej wydajności z regulacją głębokości za pomocą GPS...
I z każdym epizodem powodzi, są one coraz poważniejsze, ale kontynuujemy, umieszczamy to na odwrocie zmian klimatycznych (co oczywiście odgrywa rolę w historii), nie patrząc naprawdę na to, skąd pochodzi powódź. na tyłach parkingów, zapominając spojrzeć na miliony hektarów osuszonych gruntów rolnych, które wypluwają miliony metrów sześciennych błotnistej wody, która nie naładuje wód gruntowych, gdy będzie podążać ścieżką.
Więc idź na spacer po La Bauce w okresie ulewnego deszczu, wzdłuż pól, zobaczysz, o czym mówię...
Dziwne, że nie mówią o zbieraniu i przechowywaniu tej wody drenażowej... miałoby to podwójne dobroczynne działanie (na powodzie i na suszę)
Ale jak już powiedziałem, nie chcą robić swoich basenów dla środowiska, ani zmieniać swoich praktyk, chcą to zrobić, aby niczego nie zmieniać i brać ludzi takimi, jakimi są (idiotami) robiąc dobry strzał zielonego prania.
Konwencjonalne praktyki rolnicze pozostały wzorowane na modelu sprzed 50 lat (kiedy wprowadzono system odwadniania, wówczas pozwalał on na zwiększenie plonów o 50%, więc pozostali przy tym pomyśle), który nie jest już dostosowany do obecnych sytuacja. Ale bardzo często wszystko, co jest podejmowane w tej dziedzinie, ma wyłącznie na celu kontynuację tego, co dotychczas. Tak naprawdę nigdy nie ma żadnych pytań.