Christophe napisał:
Ale ponieważ KONSUMENTY „widzą” tylko cenę (im więcej, im taniej… tym lepiej…), producenci nie są gotowi porzucić ścieżki produktywności kosztem jakości! Ostatecznie odpowiada to ich „przyjaciołom” z przemysłu farmaceutycznego… ponieważ kiedy jemy gorzej, potrzebujemy (wcześniej czy później) większej ilości leków… i koło się zamyka!
Dokument wydał mi się „trochę słaby” (przegapiłem początek i nie oglądałem jeszcze powtórki).
Nie padło jedno z podstawowych pytań: jak „definiować” jakość produktu!!!!
Zaproponowane liczby i wykresy były bardzo anegdotyczne: spadek poziomu wapnia, np. Musiałoby nam jeszcze brakować wapnia, aby jego wyższy poziom stał się kryterium jakości (w rejonach wapiennych nie wydaje mi się to wcale oczywiste!). Możemy założyć (i myślę, że każdy tak ma), że inne minerały podążają tym samym nachyleniem! Czy to takie oczywiste???
W przypadku innych pierwiastków myślę, że może być znacznie gorzej: siarka? A te wszystkie „mikroelementy”?
To powiedziawszy, nie mam żadnych wątpliwości co do „efektu rozcieńczenia” i zmniejszonego bogactwa produktów rolnych pochodzących z rolnictwa intensywnego. Uważam jednak, że aby zachować wiarygodność, należało zająć się tą kwestią... I uważam, że dokument jest w tej kwestii bardzo słaby.
I zdalibyśmy sobie sprawę, że nie jutro za produkt będzie się płacić za „jakość”: witaminy, minerały, przeciwutleniacze, polifenole itp. itd. Wszystko, co należy przeanalizować! Niech będzie to „średnia ważona” (jakie ważenie?)… Zatem standardy nie będą obowiązywać jutro. A sprzedawca Syngenty może spać spokojnie.
A jednak faktycznie widzę to w moim „ogrodzie leniwego człowieka”, podejście jakościowe, łatwo to „wyczuć”: smak, trwałość, odporność na mróz czy gnicie... Ale to „odczucie” nie jest nie jest to standard „rynkowy”!!! Powód, aby zachęcać do indywidualnej produkcji bez wielu ograniczeń? [Muszę poczynić postępy w pracy nad moją książką!]