Składanie rozpoczyna się w szkole ...
opublikowane: 04/04/07, 11:27
Mój 9-letni syn w przyszłym roku będzie rozpoczynał naukę w gimnazjum („opuścił” zajęcia, bo już w pierwszej klasie umiał czytać).
Biorąc pod uwagę, że jest prawie 2 lata młodszy od wszystkich w klasie, jest dość wrażliwy i łatwo się demotywuje, jeśli nie ma wystarczającej ilości „ziarna do zmielenia”, zadaliśmy sobie z jego mamą pytanie, czy jesteśmy nie zapisze go do miejscowej prywatnej uczelni.
Zalety w porównaniu z sąsiednią placówką publiczną: otoczenie, mniej ograniczeń budżetowych dla zespołu nauczycielskiego, dodatkowe zajęcia.
Minusy: cóż, do wczoraj minus był wyjątkowy: cena
(prawie 2000€/rok).
Niemniej jednak, po spotkaniu z dyrektorką placówki, byliśmy gotowi (przy wsparciu finansowym teściowej i poważnie czerpiąc z rezerw) ponieść to poświęcenie dla dobra naszego synka.
Potem, jak mówią w telewizji: „nagle następuje tragedia”.
Czytając wczoraj wieczorem formularz rejestracyjny natknąłem się na zdanie: „Dostęp do stołówki będzie odbywał się na podstawie biometrycznego odcisku dłoni”
Pracuję w dziale R&D, w którym szef co roku inwestuje miliony euro. Dostęp do biur odbywa się za pomocą „podstawowej” karty magnetycznej i nawet wtedy, gdy drzwi nie są otwarte w celu wentylacji w lecie.
A za słaby dostęp do stołówki odciski palców mojego 9-letniego syna zostaną zapisane w szkolnym komputerze!!!!
Pomijając ryzyko, że te wydruki zostaną „ukradzione” (wątpię, czy w tego typu placówkach bezpieczeństwo komputerowe jest bardzo zaawansowane), ta zasada budzi we mnie odrazę.
Myślę, że sam ten fakt spowoduje anulowanie rejestracji mojego syna, ale z biegiem czasu nauczyłem się doceniać znaczenie Waszych opinii, chciałbym Was zapytać, co o tym sądzicie, nawet jeśli ten post nie ma zbyt wiele wspólnego z ekonologią ....
Biorąc pod uwagę, że jest prawie 2 lata młodszy od wszystkich w klasie, jest dość wrażliwy i łatwo się demotywuje, jeśli nie ma wystarczającej ilości „ziarna do zmielenia”, zadaliśmy sobie z jego mamą pytanie, czy jesteśmy nie zapisze go do miejscowej prywatnej uczelni.
Zalety w porównaniu z sąsiednią placówką publiczną: otoczenie, mniej ograniczeń budżetowych dla zespołu nauczycielskiego, dodatkowe zajęcia.
Minusy: cóż, do wczoraj minus był wyjątkowy: cena
(prawie 2000€/rok).
Niemniej jednak, po spotkaniu z dyrektorką placówki, byliśmy gotowi (przy wsparciu finansowym teściowej i poważnie czerpiąc z rezerw) ponieść to poświęcenie dla dobra naszego synka.
Potem, jak mówią w telewizji: „nagle następuje tragedia”.
Czytając wczoraj wieczorem formularz rejestracyjny natknąłem się na zdanie: „Dostęp do stołówki będzie odbywał się na podstawie biometrycznego odcisku dłoni”
Pracuję w dziale R&D, w którym szef co roku inwestuje miliony euro. Dostęp do biur odbywa się za pomocą „podstawowej” karty magnetycznej i nawet wtedy, gdy drzwi nie są otwarte w celu wentylacji w lecie.
A za słaby dostęp do stołówki odciski palców mojego 9-letniego syna zostaną zapisane w szkolnym komputerze!!!!
Pomijając ryzyko, że te wydruki zostaną „ukradzione” (wątpię, czy w tego typu placówkach bezpieczeństwo komputerowe jest bardzo zaawansowane), ta zasada budzi we mnie odrazę.
Myślę, że sam ten fakt spowoduje anulowanie rejestracji mojego syna, ale z biegiem czasu nauczyłem się doceniać znaczenie Waszych opinii, chciałbym Was zapytać, co o tym sądzicie, nawet jeśli ten post nie ma zbyt wiele wspólnego z ekonologią ....