przez Did67 » 20/12/19, 12:13
Inne fragmenty innego e-maila otrzymanego wczoraj:
To, co skłoniło mnie do zmiany sposobu ogrodnictwa, to choroba mojego męża w sezonie 2017/18, bóle mięśni spowodowane statynami, potem infekcja płuc, dekompensacja pracy serca itp. itd. Wcześniej był to klasyczny ogródek warzywny, co roku ręcznie przewracany, obornik itp. Już przed chorobą męża zaczynałam czuć lekkie zniechęcenie, bo wzmagając wysiłki zbierałam coraz mniej. W pierwszym roku około 130 kg na 30m2, potem 100, 70 i tak dalej, aż do zaledwie 30 kg. i wtedy przychodzi choroba mojego męża, a ja zajęta troskami i pracą na dużej działce tylko dla siebie (8000m2), w ogródku warzywnym nie robiłam prawie nic: nie skończyłam spulchniać ziemi, po prostu ją wyrzuciłam Przekonana, że nie wolno umrzeć temu, co się narodziło, zasadziła warzywa zasiane dzień przed hospitalizacją męża. Nawet nie postawiłam pomidorów na kołku. Podlewałem powierzchniowo i bardzo mało i o niewłaściwej porze. Nie traktowałem niczego (nigdy nie traktowałem dużo, czasami gotowałem Bordeaux, bo akceptowane w organiźmie, ale ignorowałem wpływ miedzi na życie gleby). A ja zebrałam 30 kg warzyw nic nie robiąc, podobnie jak rok wcześniej, z dużym wysiłkiem. Dowiedziałem się o tym w Internecie i postanowiłem zrobić coś innego. Ale teraz wiem, że nadal popełniałem błędy, a zwłaszcza dodatkowe rzeczy, ponieważ zanim trafiłem na ogródek warzywny leniwego człowieka, korzystałem z porad z innych stron, które są bardziej poświęcone marabutom permakulturowym.
Od marca więc, jak tylko mogłem, nie miałem zbyt wiele siana,.....
Tak więc moje rośliny stały na swoim miejscu do połowy czerwca, a potem przyszła pierwsza fala upałów, susza i tak dalej. Z drugiej strony żyzność gleby radykalnie się zmieniła. Martwe liście zniknęły całkowicie. Trochę siana zostało, bo trochę dodałem. Chwastów jednorocznych miałem znacznie mniej, prawie żadnych. Niezbyt nudne byliny, takie jak babka, a tym bardziej. Powóju prawie nie mam, tylko szarwankę, którą łatwiej wyrwać dzięki luźniejszej glebie.Zmienił się kolor ziemi, jest bardzo ciemno, a przede wszystkim możemy ją teraz zagęścić w dłoni, trzyma się i już nie kruszy się. Warzywa, które jadłam, nie miały żadnych chorób, były dobrej wielkości i przede wszystkim miały bardzo dobry smak. Tylko w niektórych miejscach roślinność była lekko bladozielona, myślę, że było to spowodowane zbyt dużą ilością martwych liści, ponieważ pod koniec lata przyniosłem trochę skoszonej trawy cienkimi warstwami i moje kiełki jarmużu od tego czasu zrobiły się zielone. Od jakiegoś czasu mam mnóstwo dżdżownic, ale wszystkie są poziomo poruszającymi się bystrzami, ale lepsze to niż nic. A wczoraj rano widziałem odlewy robaków i odkładając siano i martwe liście zaniepokojone przez ptaki, natknąłem się na dwie dżdżownice, dość duże, powolne i bardzo blade, poruszające się, więc myślę, że to są anekiki. Wszystko to w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy i to bez uprawy roli, zabiegów itp., tylko dzięki lenistwu. Powiększyłem więc swój ogród warzywny, ma teraz 70m2.
CO BYŁO DO OKAZANIA. Podoba mi się stwierdzenie „więc powiększyłem swój ogródek warzywny…”. To mi coś przypomina!
1 x