Moindreffor napisał:Cóż, fusy z kawy sprawiły, że ślimaki zrobiły się trochę czarne...
A potem pobiegli szybciej???
Moindreffor napisał:Cóż, fusy z kawy sprawiły, że ślimaki zrobiły się trochę czarne...
Moindreffor napisał:
w przeciwnym razie dla samowystarczalności zgadzam się z Didierem z tym wyjątkiem, że możemy „spawać” jak mówił mój ojciec z wieloma rzeczami, w połowie stulecia mój dziadek sobie z tym radził, ale jego ogród warzywny miał 1 m2, więc samowystarczalny tak, ale nie z grządką warzywną i robieniem przetworów i dodaniem do tego sadu 600 m2 do konserw owocowych i dżemów
w mojej pamięci byli uliczni sprzedawcy sprzedający morele, jedyny owoc, który moja babcia kupowała do robienia dżemów, chodziła też zbierać dzikie jeżyny, grzyby pastwiskowe, trawa z sadu dawała siano dla królików, a odpady kuchenne częściowo karmiły kurczaki , kupili trochę pszenicy z gospodarstwa naprzeciwko
Did67 napisał:Moindreffor napisał:
w przeciwnym razie dla samowystarczalności zgadzam się z Didierem z tym wyjątkiem, że możemy „spawać” jak mówił mój ojciec z wieloma rzeczami, w połowie stulecia mój dziadek sobie z tym radził, ale jego ogród warzywny miał 1 m2, więc samowystarczalny tak, ale nie z grządką warzywną i robieniem przetworów i dodaniem do tego sadu 600 m2 do konserw owocowych i dżemów
w mojej pamięci byli uliczni sprzedawcy sprzedający morele, jedyny owoc, który moja babcia kupowała do robienia dżemów, chodziła też zbierać dzikie jeżyny, grzyby pastwiskowe, trawa z sadu dawała siano dla królików, a odpady kuchenne częściowo karmiły kurczaki , kupili trochę pszenicy z gospodarstwa naprzeciwko
[Nie jadłeś pomarańczy ani mandarynek na Boże Narodzenie??? To był jeden z zakupów w domu... A kiedy byłam nastolatką, przyszły też banany]
[Nie zapomnij o części racji orzechów laskowych, włoskich itp.]
...ponieważ wiedzieli, że mają kapitał w ogrodzie warzywnym
phil12 napisał: Zauważyłem, że na niektórych deskach nieliczne ślimaki wolały zjadać rozkładające się liście bylin, które rzucam na słomę (liście rumeksu, mniszek lekarski itp.) niż pędy.
phil12 napisał:
Jestem trochę sfrustrowany, że nie mogę za bardzo interweniować, ponieważ okoliczności sprawiają, że w tym roku dla mojego starszego kumpla to tylko skoszenie słomy i trawy. Do zobaczenia za rok na fenomenalnym wydarzeniu!
Did67 napisał:Dlatego chciałem „udoskonalić” moją szklarnię: zebrać wodę po bokach, dwiema rynnami, „przepompować” ją z powrotem do kubika o średnicy 1 m3 umieszczony na wysokości, skąd za pomocą zwykłej grawitacji i poprzez rury kroplowe (lub rury porowate – jeszcze się waham; będę musiał przeprowadzić testy przepływu w zależności od ciśnienia), byłby on ponownie wtłaczany „na żywo” do szklarnia... Wszystko działoby się tak, jakby w mojej szklarni padał deszcz, jednak bez zwilżania liści w celu zwalczania chorób kryptogamicznych (wywołanych przez grzyby - w tym mączniaka)...
Uwaga: latem to nie wystarczy, ponieważ szklarnia to przede wszystkim suszarnia, ponieważ w niej wzrasta ciepło; następuje parowanie wody, nawet jeśli gleba jest przykryta; i gdy jesteśmy zmuszeni do otwarcia, para wodna opuszcza... Dlatego system ponownego wtrysku wody jest postrzegany bardziej jako "płaca minimalna" niż jako rzeczywiste źródło wody...
NBNB: Cóż, ja też mam zaległości w pracy; Z weekendów wychodzę wyczerpany [ten „most”, 3 wizyty w ogrodzie i 2 konferencje; więc codziennie na pokładzie!] a w poniedziałek trochę żuję gumę... Pomysły są. Ale nie przeprowadzono.
NBNBNB: W konwencjonalnym ogrodnictwie podlewamy warzywa. Najpierw podajemy organizmom glebowym coś do picia. A my zapobiegamy twardnieniu kleju (jak kleju tapicerskiego!) i twardnieniu podłogi. A tak na marginesie, warzywa dajemy do picia...
Did67 napisał:Nie pamiętam, gdzie była mowa o „samowystarczalności”.
Powrót do "rolnictwo: problemy i zanieczyszczeń, nowych technik i rozwiązań"
Użytkownicy przeglądający to forum : Brak zarejestrowanych użytkowników i gości 337