Najpierw grałem z Raspberry Pi, musi mieć ponad dziesięć lat. Wyobrażam sobie, że zasada musi pozostać taka sama, nawet jeśli musiała ewoluować. W tym czasie wypróbowałem automatyczny system nawadniania, który rozpadł się (tak, wiem) po niespójnych zwrotach z sond na głębokość rezerwatu. Sonar, który miał oszacować wysokość wody, czasami mierzył 100, a nawet 120 cm różnicy z minuty na minutę dla beczki o pojemności 200 litrów. Tak wiem, spieram się o szczegóły
Myślę, że od tego czasu się poprawiło. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Dla projektu Didiera musi być to proste, jeśli ograniczymy się do kilku parametrów. Godziny, temperatury, punkt. Dodatkowym utrudnieniem jest dodanie możliwości trybu ręcznego; kto ma pierwszeństwo? Co się stanie, jeśli zapomnimy przełączyć się z powrotem na tryb automatyczny i zawiesza się? Co gorsza, jeśli mamy pewność, że włączyliśmy go z powrotem w tryb automatyczny, czy pójdziemy go sprawdzić po wschodzie słońca, czy też pozwolimy naszym sadzonkom upiec się, zbyt pewni jego programu?
To musi być ekscytujące, może nawet sam wrócę do gry, ale to rodzi wiele pytań i cholernie techniczne.
Na razie myślę o budowie samych warstw, to pierwszy krok. Znajduje się tam dość imponująca kupa ziemi, której objętość odpowiada na pierwszy rzut oka ścianie o wysokości 4m na 1 i szerokości 50-60 cm w cegle, z naturalnymi łupkami, grubymi deskami, ciętym szkłem itp. Jeśli widzisz, dokąd zmierzam...