http://www.lemonde.fr/planete/article/2 ... _3244.html
Niepokojący...
W przypadku rolników sianie własnych plonów będzie zakazane lub opodatkowane
W rolnictwie swobodne i swobodne wykorzystanie nasion wkrótce będzie niczym innym jak słodkim wspomnieniem przypominającym chłopskie metody z innych czasów. Nazywane „nasionami rolniczymi” nasiona te były do tej pory wybierane przez rolników z ich własnych upraw i przesadzane w następnym roku.
Przez kilka dziesięcioleci praktyki te nie były już oczywiste, gdy nasiona te były chronione certyfikatem odmiany roślin (COV), czyli prawami własności „hodowców” gatunku. Ponowny wysiew tych nasion był teoretycznie zabroniony. Jednak w rzeczywistości użycie to pozostało we Francji powszechnie tolerowane. Obecnie jest to ściśle regulowane przez ustawę UMP przyjętą przez parlament w poniedziałek 28 listopada.
„Z około 5 odmian roślin uprawianych komercyjnie 000 jest chronionych LZO. Te ostatnie stanowią 1% odmian uprawianych przez rolników” – wyjaśnia Delphine Guey z National Interprofessional Seed Group (GNIS). Jednak według CNDSF (Krajowa Koordynacja Obrony Nasion Rolnych) około połowa uprawianych zbóż była dotychczas ponownie zasiana przez rolników. Dlatego prawie zawsze nielegalnie. Wydaje się jednak, że czas „niepewności prawnej” minął: dla Ministra Rolnictwa Bruno Le Maire’a nasiona te „nie mogą być wolne od praw, jak są dzisiaj”.
* Jakie zmiany
W rzeczywistości projekt ustawy senatora UMP Christiana Demuyncka transponuje europejskie rozporządzenie z 1994 r. w sprawie ochrony odmian roślin, które do tej pory nie obowiązywało we Francji. Skutek: nasiona rolnicze, dotychczas tolerowane, zostały teraz zalegalizowane... pod warunkiem zapłaty „wynagrodzenia posiadaczom LZO” – czyli firmom nasiennym – „aby można było kontynuować finansowanie wysiłków badawczych i aby genetyczne zasoby są stale ulepszane” – mówi prawo. Drobni rolnicy produkujący mniej niż 92 tony zbóż są zwolnieni.
Od 2001 r. podatek ten dotyczy jednego gatunku: pszenicy miękkiej. Nazywa się ją „obowiązkową dobrowolną składką” i jest gromadzona przez międzybranżowe stowarzyszenie branży nasiennej. Rolnik musi zapłacić 50 centów za tonę pszenicy, gdy zbiory zostaną dostarczone. System ten powinien zatem zostać rozszerzony do 21 gatunków, których lista pozostaje otwarta – zapewnia na stronie internetowej związku Xavier Beulin, prezes FNSEA (Krajowej Federacji Związków Rolniczych).
Krótko mówiąc, według Guya Kastlera, generalnego delegata sieci Semences paysannes i członka Confédération paysanne, „w przypadku połowy uprawianych gatunków – soi, owoców, warzyw itp. – zabrania się ponownego wykorzystania własnych nasion, a w przypadku druga połowa – zboża i rośliny pastewne – za ponowne zasiewy trzeba zapłacić.”
* W stronę prywatyzacji nasion?
Dlatego też kilka stowarzyszeń ekologów i rolników obawia się zwiększonej kontroli przemysłu nasiennego nad dostępem do nasion poprzez prawa własności rozciągające się na zbiory i pochodzące z nich nasiona. W przypadku podatku „nawet rolnicy, którzy radzą sobie bez nasion komercyjnych, muszą za nie płacić” – ubolewa Guy Kastler. Działaczka obawia się, że spadnie udział nasion rolniczych, które staną się droższe i przez to mniej interesujące dla rolnika. Pomiędzy tym podatkiem a zakazem wysiewu własnych nasion rolnicy są coraz częściej zachęcani, aby nie produkowali, ale kupowali nasiona. Stąd obawa przed zwiększoną zależnością od firm nasiennych.
Jednak z punktu widzenia Xaviera Beulina wkład każdego człowieka w badania nad gatunkami uprawnymi jest uzasadniony, o ile na ogół pochodzą z nich nawet nasiona stosowane w gospodarstwach rolnych. Porównując ustawę Hadopi, mającą na celu „ochronę twórców” filmów i muzyki, prezes FNSEA uważa, że „to normalne, że [osoby korzystające z nasion rolniczych] uczestniczą także w finansowaniu twórczości odmianowej, ponieważ czerpią z tego korzyści” . W przeciwieństwie do tego argumentu wiejski związek koordynacyjny zauważa na swojej stronie, że Xavier Beulin jest nie tylko szefem pierwszego związku rolniczego. Kieruje także grupą Sofiproteol, „która posiada udziały w kilku dużych francuskich grupach nasion (Euralis Semences, Limagrain itp.)”.
* W stronę utraty różnorodności biologicznej?
Kolejna obawa: wpływ tego środka na różnorodność rolnictwa. Z pewnością wysiew tej samej odmiany – niemal zawsze będącej efektem badań – a priori nie zwiększa różnorodności biologicznej. Zwłaszcza, że „w przypadku dużych upraw żadna odmiana nie jest wynikiem ochrony przodków; wszystkie powstały dzięki tworzeniu odmian” – podkreśla Xavier Beulin.
Jednak ponowny zasiew zbiorów może prowadzić do różnic w gatunkach, a tym samym sprzyjać różnorodności biologicznej, wyjaśnia Guy Kastler. „Pojawiają się nowe cechy, które pozwalają roślinie lepiej dostosować się do gleby, klimatu i warunków lokalnych. Można wtedy ograniczyć nawozy i pestycydy. I odwrotnie, firmy nasienne przystosowują rośliny do nawozów i pestycydów, które są wszędzie takie same”. Dlatego też dążyliby raczej do zapewnienia jednolitości roślinom, niezależnie od tego, gdzie są uprawiane.
* W stronę reżimu patentowego?
LZO jest we Francji alternatywą dla patentu na organizmy żywe, obowiązującego np. w Stanach Zjednoczonych. To prawo własności intelektualnej przysługuje przedsiębiorstwom, które w drodze badań uzyskały gatunki uprawne i które w związku z tym cieszą się monopolem na sprzedaż nasion tego gatunku, zanim trafią one do domeny publicznej – jak ma to miejsce w przypadku około 450 z nich we Francji. Niektórzy, jak Guy Kastler, obawiają się przejścia w stronę systemu patentowego poprzez ograniczenie prawa rolników do swobodnego wykorzystywania chronionych nasion.
Jednak w przeciwieństwie do LZO patent całkowicie zabrania rolnikom ponownego zasiewu zbiorów, niezależnie od tego, czy przysługuje im rekompensata, czy nie, zauważa Delphine Guey. Tak jest w przypadku odmian GMO amerykańskiej firmy Monsanto, która – jak twierdzi Marie-Monique Robin w filmie dokumentalnym „Świat według Monsanto” – stworzyła nawet coś w rodzaju „policji nasiennej” specjalizującej się w tropieniu rolników nielegalnie siejących lub wymieniających nasiona. nasiona, które zbierają.
Kolejną różnicą w stosunku do patentu jest to, że LZO umożliwia hodowcom swobodne korzystanie z chronionej odmiany w celu wykorzystania jej zasobów genetycznych i selekcji nowych. Zatem praca nad genem gatunku nie pozwala na jego opatentowanie, a tym samym całkowite zawłaszczenie. Wyróżnienie, które zdaniem Delphine Guey pozwoliło zachować różnorodność francuskich firm nasiennych. A zatem dać rolnikom większy wybór gatunków, którymi dysponują. Jeśli jednak we Francji nie jest wymagane patentowanie żywych gatunków, coraz częściej praktykuje się tam patentowanie genów roślin.
Andżelika Bolis