Drogi Czytelniku, Drogi Czytelniku,
Wczoraj wyjaśniłem Państwu, jak trudno jest debatować nad rozwiązaniami chroniącymi klimat.
Zaobserwowałem tę trudność ponownie w zeszłym miesiącu, słuchając w radiu, jak Nicolas Hulot traci panowanie nad sobą. [1]
Dziennikarz przedstawił mu dane IPCC, które pokazują spadek śmiertelności z powodu zjawisk naturalnych.
Liczby bardzo konkretne i potwierdzone innymi badaniami. [2]
„Nie możesz tak mówić!” — zawołał były minister.
Jego kontrargument?
„Widziałem ludzi na Haiti, widziałem ludzi w Stanach Zjednoczonych. Z powodu zmian klimatycznych ludzie cierpią i umierają tysiące ludzi”.
Jednak liczby te nie zaprzeczają globalnemu ociepleniu ani skrajnej nędzy ofiar.
Mówią po prostu, że na świecie mniej ludzi umiera z powodu klęsk żywiołowych.
Ale w Kościele katastrofizmu pozytywne fakty są herezjami!
Ponieważ stanowią przeszkodę dla półautorytarnych programów politycznych rządzonych przez irracjonalność zakorzenioną w ciele.
Instynktowne nastawienie
Zjawisko to jest dobrze znane.
Właśnie to szwedzki statystyk Hans Rosling nazywa w swojej książce „Instynktem negatywności” „Instynktem negatywności”. [3]
Mamy tendencję do skupiania się na elementach negatywnych.
W ten sam sposób złe wspomnienia zapadają w naszą pamięć lepiej niż dobre.
To prowadzi nas do podejmowania pochopnych i irracjonalnych decyzji, nie widząc szerszej perspektywy.
To psychologiczne nastawienie jest również bardzo dobrze znane na giełdzie.
Niedźwiedzie ruchy są zawsze bardziej gwałtowne niż wzrosty.
Dzieje się tak dlatego, że ludzie na ogół bardziej boją się utraty pieniędzy niż utraty wygranej.
Błogi optymista i szalony negatywizm
Konsekwencje pogodnego optymizmu są oczywiste.
Dużo pracowałem przy zarządzaniu projektami.
Nie mogę już zliczyć, ile razy byłem świadkiem porażek nawet doświadczonych zespołów IT, które nie doceniły trudności swojego zadania.
W polityce jest to jeszcze bardziej prawdziwe.
„Natychmiast wprowadźmy te środki… o skutkach ubocznych przekonamy się później!”
Brak przygotowania na niefortunne zdarzenia oczywiście nie jest dobrym pomysłem.
Z drugiej jednak strony konsekwencje szaleńczego negatywizmu są często ignorowane!
Jeśli za bardzo spodziewasz się najgorszego, możesz podjąć bardzo złe decyzje.
W rzeczywistości nie wierzę, że ludzie całkowicie opętani negatywnymi uprzedzeniami (jak pan Hulot) są w stanie podejmować dobre decyzje.
Tym bardziej, jeśli podejmują te decyzje za innych niż za siebie.
Weźmy przykład niemieckiej katastrofy ekologicznej...
Jak chronić środowisko za pomocą węgla
W 2011 roku, po katastrofie w Fukushimie, Niemcy zdecydowały się definitywnie zrezygnować z energetyki jądrowej.
Ale nie pomyśleli o faktycznym rozwiązaniu problemu.
Po prostu wprowadzają środki, które dają iluzję działania.
To jest to, co nazywam „zamartwianiem się”.
Pod presją chwili rząd Merkel przyspieszył także plany „transformacji ekologicznej”, które rozpoczęły się w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Dziś, po niemal 20 latach „woluntaryzmu politycznego”, rezultaty są jasne…
To jest katastrofa. [4]
Pomimo dziesiątek miliardów dotacji na zieloną energię, produkcja CO2 nieznacznie wzrosła.
Choć od końca lat 1970. XX w. maleje!
Zakazana energia jądrowa została zrównoważona przez węgiel…
Co gorsza, niemiecki rząd został zmuszony do ograniczenia swojego wsparcia dla energii słonecznej. [5]
Rzeczywiście, widząc szaloną eksplozję kosztów tych dotacji, państwo musiało ograniczyć środki.
Istniejące wyłącznie dzięki tym mechanizmom pomocowym dziesiątki firm upadło, pozbawiając pracy tysięcy pracowników.
Niemiecki „cud słoneczny” zamienił się w koszmar.
A powodem jest to, że niemiecki rząd działał ze strachu i wytworzonego poczucia pilności (o czym mówi także Hans Rosling w swojej książce).
Ekologia nie może istnieć bez ekonomii
Katastrofiści ekologiczni lubią wyrażać swoją niechęć do „gospodarki”.
Nawet opuszczają plany zdjęciowe z wrzaskiem, kiedy rozmawiamy z nimi o „liczbach” (co za okropność!)
Dla nich jest jasne: za wszystkie bolączki środowiska odpowiedzialna jest gospodarka.
Dlatego nie należy się tym przejmować…
Jednak gospodarka opiera się wyłącznie na zarządzaniu zasobami.
Jest to dyscyplina, która ma wielowiekową historię.
A ekologia to właśnie kwestia zasobów.
Tak naprawdę ekonomia i zarządzanie środowiskiem to to samo!
Kiedy decydenci to zrozumieją, zrobimy duży krok w kierunku lepszego zarządzania naszym środowiskiem.
Na razie rzeczywistość wciąż dogania najbardziej powierzchowne agitacje polityczne.
I zawsze w końcu zdajemy sobie z tego sprawę… naszym kosztem.
Frederica Duvala
Dzielny mały ekonomista
Ps: Nie przegapcie kolejnego numeru 10ème Homme: „Kolapsologia i katastrofizm”, w którym ten temat został szczegółowo omówiony.
Poznacie najgorsze decyzje polityczne i gospodarcze, jakie zostały podjęte w ostatnich latach.
Odkryj tę publikację klikając tutaj.
Źródła:
[1]
https://www.msn.com/fr-fr/video/viral/n ... vp-BBYXg2S [2]
https://ourworldindata.org/natural-disa ... hSnAcV56DM [3]
https://www.lesechos.fr/idees-debats/li ... oir-960005 [4]
http://www.leparisien.fr/environnement/ ... 138448.php [5]
http://parisinnovationreview.com/articl ... ien-public