1) mój ojciec zrobił to samo co Ty: nazwał swoją córkę „prostytutką” [*], bo to jest dokładnie to słowo, podając, że używa znaczenia etymologicznego. Dla niego była to naturalna obserwacja, która nie miała ważniejszych konsekwencji. W ten sam sposób nie zawaha się kilka razy zakwalifikować mnie jako „nienormalnego” w oczach swojej publiczności. Niektóre słowa mają konsekwencje, które mogą być bolesne.
[*] http://www.cnrtl.fr/definition/prostitution
Rozumiem Twój ból z powodu tego obrazu cielesnego ojca, który odnosi się do duchowego ojca, w którym rzekomo bylibyśmy na jego obraz! Fuj, gdyby tak było!
więc jestem skłonny zastąpić pojęcie niewierności czymś bardziej neutralnym, jak... samochód.
Według twoich słów zostałeś wychowany w protestantyzmie! Zatem w tej paraleli, w tej przypowieści, protestantyzm jest jednym z pojazdów pośród wszystkich innych. Załóżmy, że tata, mama miała Volvo kombi (lub wybrała markę, model, jaki chcesz, cokolwiek). Jako dziecko nie martwisz się wadami tego pojazdu, ale jako dorosły i ponieważ tata, mama przekazałeś ten pojazd przy wielu kilometrach na liczniku zdajesz sobie sprawę, że to nie jest szczyt, że jest ciężki i uciążliwy, że mechanik jest drogi (tak!) i ty (ty, będąc, ja, on, my oczywiście) decydujemy się na zmień na bardziej pasujący do Twojej aktualnej sytuacji i ty (on, on itp.) decydujesz się na używane vroummm, vromm, oczywiście i które zżera dużo benzyny, ubezpieczenia, mechanika też i po pewnym czasie się ustatkujesz i zmień ponownie na bardziej rozsądny pojazd, mógłbyś otrzymać dzieciaki, które właśnie zrobiłeś, na 4x4, które zjada wodę, benzynę, która zanieczyszcza środowisko, co jest drogie w ubezpieczeniu.. i w mechanice.
Zatem zamiast określenia rogacz zamieniacie to na rozczarowanie, niezadowolenie, że nie znaleźliście czegoś odpowiedniego, co nie zanieczyszcza środowiska, co w mechanice kosztuje niewiele i, o dziwo, trafiacie na pojazd swoich marzeń, w pełni elektryczny, K, który nie zanieczyszcza środowiska, w utrzymaniu prawie nic nie kosztuje, korzysta z bonusów przy zakupie itp... i tam jest stopa absolutna, a inni stają się odpowiedzialni za całe zło ludzkości, CO2, energie kopalne (cóż, prawdą jest, że do wytworzenia wodoru z węglowodorów potrzebna jest energia „jądrowa” lub że baterie są drogie, zawierają rzadkie metale, które dzieci wydobywają swoimi delikatnymi rączkami itp., ale to nie ma znaczenia !!!!)
Czy to bardziej Ci odpowiada?! W rzeczywistości jest to tylko samochód za samochodem, a nie rozwiązanie problemu przemieszczania się, jakie nasi starsi ludzie wykonywali na koniach, na osłach czy pieszo. Więc stwierdzenie, że judaizm, Chris… cóż, stare środki transportu są do niczego, ponieważ nie miały abs, tempomatu ani felg aluminiowych, ani akumulatora na wodór, to oczywiście punkt widzenia, ale jaką wartość, kiedy porównujemy rzeczy nieporównywalne?
2) Czy twierdzisz, że uznanie religii monoteistycznych za oszustwo ma coś z tym wspólnego? dobrze, dobrze? w takim przypadku uważasz, że jesteś celem i być może będziesz musiał zauważyć, że nie jesteś tak bezstronny, jak mówisz.
To ty mówisz o oszustwie, nie ja! Jestem autorką dwóch książek nt wady Chrześcijaństwo jako systemy religijne, ponieważ mam tę przewagę, że nie odziedziczyłem ŻADNEJ KULTURY RELIGIJNEJ po moich rodzicach i dlatego nie mam czego bronić, ale żyję w społeczeństwie, które zostało naznaczone swoim czasem i obyczajami pewnymi sukcesami i pewnymi nieuniknionymi porażkami w zależności od dostępnych środków, pozycji dominującej lub zdominowanej itp.
Wszystko system jest podatny na krytykę, ponieważ zależy od tych, którzy go opracowali, i tu pojawia się problem oraz miejsce, w którym forma i treść łączą się. Samochód można krytykować za wady konstrukcyjne (ale kto zrobiłby to lepiej?), a przede wszystkim produkcyjne, jako środek dostosowany do czasów, w których żyjemy, a co za tym idzie, kontekstu, o którym stale wspominam, bo tego aspektu nie było nie początku obecnej ery i chęć osądzania jednego w porównaniu z drugim jest próżna i bezużyteczna. (za 2.000 lat nasze koncepcje będą uważane za archaiczne, podczas gdy dziś uważamy je za ostateczne, szczególnie w technologii), ale na poziomie ludzkim raczej się cofają.
Użyłem też prowokacyjnego określenia rogacz i wywołało to reakcję, tym bardziej, że ja też reaguję na określenie oszustwo, nieadekwatne do sytuacji.3) Kiedy nazywam siebie „kretynem”, istnieje ciemna strona. Ten kretyn, nawet jeśli faktycznie nie ma wagi, ma szansę pracować z ludźmi o wiele bardziej wykwalifikowanymi, dotykając tych samych dziedzin. Nazywając siebie „kretynem”, mam na myśli moją pozycję, powiedzmy społeczną, ze złym darem (i małą odwagą) do uczenia się na pamięć tematów, które mnie nie interesują, a nawet do uległości. Krótko mówiąc, zamiast „kretyn”, dobrowolnie prowokacyjny, mogłem użyć „dunce”, z oczywistym ryzykiem, że mi to służy. Kretyn jest w bardziej dyskretnym sensie
Jednak prawdą jest, że systemy są jak ludzie, są atrakcyjne, gdy są nowe, piękne, a z biegiem czasu się marszczą, chorują na reumatyzm, głuchną lub przykuwają do łóżka, dlatego musimy odnawiać zapasy w nowszych artykułach, ale bez doświadczenia, bez dojrzewania jak ser czy wino, bo nie można mieć jednocześnie masła i srebra masła. Starość jak młodość to nie oszustwa, ale etapy życia jak historia i tak samo jest z religią, medycyną czy polityką (zobacz, co się teraz dzieje!)
A ponieważ jestem we Francji, w tej chwili także do mnie należy ostatnie słowo!PS: Jestem teraz w USA, więc będę miał ostatnie słowo
Lepszy humor niż próżność.