Tak ...
Wstrząsający portret Ameryki, na który już miałem okazję się wylewać.
Pierwsza światowa potęga gospodarcza, a przede wszystkim militarna, na czele z kulturą naftową i kompleksem militarno-przemysłowym.
Świadome kłamstwa i całkowita instrumentalizacja wydarzeń z 11 września w celu rozpoczęcia krucjaty przeciwko złożom węglowodorów i gazu na Bliskim Wschodzie.
Bush przejdzie do historii, to pewne. Ale jak największy „marionetkowy żartowniś” Cheneya, Rumsfeld i panna Rice, syn jego tatusia
wielki kumpel rodziny bin Ladena.
Bush ma w swoich przemówieniach coś ujmującego, naiwnego, a nawet prostackiego, paradoksalnie wymieszanego z umiejętnością dedramatyzowania i dystansem.
To właśnie czyniło ją tak niebezpieczną i co skłoniło Stany Zjednoczone do robienia tak wielu geopolitycznych bzdur przez osiem lat.
To, co zapamiętam z Busha, to całkowita i nieodwracalna dyskredytacja, jaką rzucił na ONZ z następującymi konsekwencjami:
- wycofać wszelką powściągliwość ze strony innych walczących bloków, takich jak Rosja (Gruzja, Czeczenia) i małe Chiny z ich ekspansjonizmem w Tybecie i Tajwanie), nie mówiąc już o wolnych elektronach: Izraelu i Iranie...
- uczynienie jakiejkolwiek interwencji ONZ w konflikcie wątpliwą lub nawet bezprawną
Idź, zatrzymam się tam i niech Bóg błogosławi Amerykę!