Spisek dotyczy również boreliozy ... i jest ciężki!
Zespół chorób zakaźnych w szpitalu Garches nie ma abonentów. Na automatycznej sekretarce wiadomość wysyła pacjentów z boreliozą do innych placówek w regionie paryskim, zapraszając ich do zgłoszenia do Ministerstwa Zdrowia nasycenia usług Christiana Perronne. „Nadal nie mogę sam leczyć całej Francji” - wzdycha. W ostatnich miesiącach ten profesor medycyny zwiększa liczbę alertów. W mediach oskarża swoich rówieśników o ukrywanie spustoszeń boreliozy, choroby zakaźnej przenoszonej przez kleszcze, powszechnej wśród leśników i myśliwych. Minimalizacja liczby osób dotkniętych chorobą, promocja stronniczych testów ... Mielibyśmy do czynienia z francusko-francuskim medycznym Czarnobylem.
Mężczyzna, który ma swoje wpisy w Ministerstwie Zdrowia, a także na szkolnictwie wyższym i WHO, przekonał władze sanitarne do pójścia za nim w imię zasady bezpieczeństwa. Według naszych informacji przyszły plan Lyme, ogłoszony pod koniec miesiąca, zakłada finansowanie badań ikonoklastycznych poprzez testowanie protokołów poza pudełkiem. Zakryte słowa, niektórzy koledzy uważają go za „szanowanego, sympatycznego i szczerego”, ale przykro im, że jego „obskurantyzm” wstrząsnął ministerstwem. Jest zachwycony szczęśliwym wynikiem dziesięciolecia samotnej walki: „Na początku nie mówiłem o swoich teoriach w swoim środowisku z obawy, że nie będę wiarygodny. Na szczęście to pacjenci zrobili moją reklamę”.
Jego teoria? Kleszcze przemycane przez nazistowskiego badacza, który schronił się w Stanach Zjednoczonych
Christian Perronne przeciwstawia emocje rozumowi. Kiedy zauważymy, że jego heterodoksyjna postawa nie została zademonstrowana, wyciąga z rękawa bluzki zdumiewające wyjaśnienie: „ukryta” eksplozja boreliozy byłaby według niego „polityczna” z powodu proliferacji. słabo kontrolowane kleszcze przemycane przez nazistowskiego badacza uchodźców do Stanów Zjednoczonych. „Wojsko USA i naukowcy pozostający pod jego kontrolą są całkowicie zainteresowani ukrywaniem epidemii, ponieważ ją wywołali lub wspierali” - twierdzi.
W rzeczywistości ten 61-letni lekarz byłby ustnikiem „światowej histerii”, jak mówi András Lakos, jeden z największych europejskich specjalistów od choroby boreliozy. Pierwszy filar tej „teorii spiskowej” opierałby się na kłamstwie przeoczenia: w rzeczywistości borelioza nie jest śmiertelna. Najczęściej łagodny (czerwona wysypka na skórze), leczy się krótkim kuracją antybiotykową. Według niedawnego raportu, spośród około 27.000 1986 osób dotkniętych średnio każdego roku we Francji w latach 2012–950, a liczba ta rośnie z powodu rozprzestrzeniania się kleszczy, odnotowuje się tylko około XNUMX hospitalizacji. „W większości przypadków kończy się to dobrze. Tych pacjentów nigdy więcej nie zobaczymy” - twierdzi profesor François Bricaire z La Pitié-Salpêtrière w Paryżu.
Oczywiście, gdy pierwsze objawy pozostaną niezauważone, borelioza może w 15 do 20% przypadków stać się chorobą przewlekłą (trwającą dłużej niż trzy miesiące) i niepełnosprawnością: artretyzmem, problemami dermatologicznymi, zmęczeniem itp. „Nawet te formy ulegają poprawie w ciągu kilku tygodni, jeśli zastosujemy odpowiednie leczenie” - zapewnia Węgier András Lakos. Podobnie jak jego francuscy koledzy, wskazuje na prawdziwy skandal z Lyme: nierozpoznany przez wielu lekarzy rodzinnych, często jest błędnie diagnozowany.
Drugi filar, który budzi podejrzenia: miejsce badań krwi, zarzucane brakowi rzetelności. Wniosek, według Christiana Perronne'a, „wiele osób, niesłusznie uważanych za nosicieli wirusa HIV, jest bardzo chorych”. W rzeczywistości jest to truizm: ograniczenia zestawów testowych są znane i dyskutowane. "Wyniki są bardzo zróżnicowane, przyznaje Węgier András Lakos. Jeśli twoja krew zostanie przebadana w trzech laboratoriach, prawdopodobnie uzyskasz pozytywny wynik, nawet jeśli nigdy nie zostałeś ugryziony przez kleszcza!" Przede wszystkim dobrze poinformowani klinicyści godzą się z tą biologiczną niepewnością, która jest powszechna w chorobach zakaźnych. „Aby postawić prawidłową diagnozę, badania krwi są powtarzane, aby zmierzyć ewolucję przeciwciał, obserwować objawy kliniczne i upewnić się, że rzeczywiście doszło do ukąszenia przez kleszcza” - podsumowuje András Lakos.
Epidemia szalejąca w Internecie, atakowane szpitale
Po wzbudzeniu strachu musimy uspokoić. Odkąd w Internecie wymachiwał strach na wróble zamaskowanej epidemii, szpitale są nękane przez pacjentów kalekich z powodu bólu i problemów neurologicznych. Kiedy lekarze odmawiają oskarżenia bakterii Borrelia, skłaniając się zamiast tego do innej patologii (stwardnienia rozsianego, choroby zwyrodnieniowej stawów lub problemów psychiatrycznych), niektórzy posuwają się nawet do obrażania białych fartuchów, zalewają je mściwymi listami i gniewnymi telefonami. „Oskarżono mnie o wszystko, nawet o to, że jestem autorem medycznego ludobójstwa popełnionego przez pacjenta” - mówi oszołomiony mikrobiolog ze Strasburga Benoît Jaulhac.
W Garches, pod warunkiem, że czekają półtora roku na liście oczekujących, osoby „bez ustalonej diagnozy” boreliozy znajdują empatię. Nawet po kilku negatywnych testach Christian Perronne zgadza się potwierdzić chorobę z Lyme i zastosować długoterminową antybiotykoterapię. „Uratowałem setki ludzi w niebezpieczeństwie, niepełnosprawnych, a nawet na granicy samobójstwa”. „Dba o ludzi, jest niewątpliwie niewielki efekt placebo”, rozumie François Bricaire.
Porównując z amerykańskimi buntownikami, omówiono wybory terapeutyczne profesora Perronne poza paznokciami. Według amerykańskiego specjalisty od chorób zakaźnych Paula Lantosa, profesora na Duke University, „istnieje naukowy konsensus co do krótkiego leczenia: wiele badań klinicznych nie wykazało żadnych rzeczywistych korzyści”. Nie wspominając o niebezpieczeństwie tej opcji: reakcje alergiczne, infekcje oportunistyczne, możliwe trwałe następstwa u osób starszych. Dla Andrása Lakosa głównym „potężnym skutkiem ubocznym” antybiotyków jest ryzyko „fałszywej diagnozy”: „Ci pacjenci nie są już w stanie myśleć o niczym innym niż o swojej chorobie, mają ataki paniki, tracą pracę i czasem nawet ich rodzinę ”.
„Byłem ofiarą zaciekłej cenzury”
W dwóch kluczowych słowach i kliknięciu Pubmed, Google badaczy medycyny i biologii, okazuje się, że Christian Perronne, autor zaledwie sześciu artykułów na temat boreliozy, nie wykazał wszystkiego, co proponuje. - Jestem wiarygodny, bo leczyłem wiele osób - odpowiedział uprzejmie profesor. Pewnego dnia będę miał dowód. Dlaczego nie przenieść kontrowersji do wielkich magazynów, jak to jest regułą w jego świecie? „Padłem ofiarą zaciekłej cenzury”, broni Christian Perronne.
W Ministerstwie Zdrowia niektórzy nie wykluczają już, że może być sam. „A jeśli był geniuszem? Czynniki zakaźne skrywają tak wiele niespodzianek, że niektórych bakterii nie wykrywa się”, waży wysoki urzędnik. Kolejna hipoteza, sformułowana przez dobrego konesera ministerialnych tajemnic: „Władze sanitarne ustępują, by chronić się przed presją opinii publicznej”.
Drugi priorytet planu z Lyme może pogodzić Christiana Perronne i jego rówieśników: istnieje pilna potrzeba pomocy wędrującym pacjentom. Albo jak źle traktowane cierpienie dało początek tezie spiskowej. „Wiele osób z niewyjaśnionymi objawami w końcu uważa, że to choroba z Lyme, którą można leczyć” - mówi Paul Lantos. stwardnienie rozsiane… "
Źródło: opracowanie JDD