Recykling gromadzi się w Stanach Zjednoczonych, ponieważ Chiny już go nie chcą
11 lipca 2018 r
Od kilku miesięcy zakład recyklingu obszaru metropolitalnego Baltimore-Waszyngton ma problem: musi płacić za pozbywanie się sortowanego papieru i plastiku, zamiast je sprzedawać. Bo Chiny już ich nie kupują, twierdząc, że są zbyt „zanieczyszczone”.
900 ton recyklingu zrzucanych przez wywrotki przez 24 godziny na dobę, pięć dni w tygodniu na przenośniki taśmowe zakładu w Elkridge, godzinę drogi od stolicy Ameryki, z pewnością nie ma nic własnego.
W piekielnym mechanicznym zgiełku i chmurze brązowego pyłu dziesiątki pracowników w rękawiczkach i maskach, głównie kobiet, swoimi fachowymi rękami usuwa bałagan śmieci, ubrań, drewnianych przedmiotów, kabli, gałęzi…
Celem jest jak największe „odkażenie”, czyli z jednej strony ścisłe oddzielenie materiałów nadających się do recyklingu od odpadów nienadających się do recyklingu, z drugiej strony zapewnienie, że końcowe stosy tworzyw sztucznych, papieru czy tektury nie zawierają żadnego innego materiału.
„Musieliśmy nawet zwolnić maszyny i zatrudnić więcej osób”, aby lepiej odkażać, mówi kierownik, Michael Taylor.
Na koniec sortowania powstają duże kostki sprasowanych odpadów (papier, tektura, plastik itp.). Odpady te przez dziesięciolecia były kupowane przez firmy, głównie w Chinach, które je oczyszczały, kruszyły i ponownie przetwarzały na surowce dla przemysłowców. Ci importerzy zamykali oczy, gdy plastikowe kulki były zbyt brudne lub nie były wystarczająco „czyste”.
Chiny w zeszłym roku kupiły ponad połowę odpadów nadających się do recyklingu eksportowanych przez Stany Zjednoczone. Według badań opublikowanych w Science Advances, od 1992 roku na całym świecie 72% plastikowych odpadów trafiło do Chin i Hongkongu.
Ale od stycznia granice Chin są zamknięte dla większości papieru i plastiku, co jest konsekwencją nowej polityki środowiskowej Pekinu… a chińscy przywódcy twierdzą, że nie chcą już być śmietnikiem planety, a nawet jej wysypiskiem.
Dla reszty, w tym metalu czy tektury, chińscy inspektorzy ustalili stopień zanieczyszczenia na poziomie 0,5 proc., czyli za mało jak na obecne amerykańskie technologie, które nie są w stanie tak precyzyjnie sortować odpadów. Sektor ostatecznie oczekuje, że do 2020 r. zostaną odrzucone prawie wszystkie kategorie odpadów.
- Nagłe przejście -
W Elkridge fabryka nadal udaje się sprzedawać PET (plastikowe butelki) nabywcy w Karolinie Południowej, a karton za granicą. Ale papier i plastik zmieszane razem nie są już nic warte: płaci podwykonawcom, aby je od niej odebrali.
W innych częściach Stanów Zjednoczonych firmy zajmujące się recyklingiem uciekają się do aktu tabu: nie sortują już plastiku i papieru, które w związku z tym lądują na wysypiskach.
„Nikt nie chce tego mówić głośno, bo nikt nie lubi tego robić” – powiedział AFP Bill Caesar, szef WCA, firmy z Houston.
Amerykańskie giganty Republic Services i Waste Management przyznały się, że zrobiły to ad hoc, jak w Oregonie. Małe miasteczka, zwłaszcza na Florydzie, po prostu odwołały zbiórkę odpadów.
Inne kraje importujące, Indonezja, Wietnam czy Indie, nie są w stanie wchłonąć dziesiątek milionów ton importowanych przez Chiny. I niewielu amerykańskich producentów ma technologię do przetwarzania tych materiałów.
„Chiny dały sektorowi zbyt mało czasu na dostosowanie się”, mówi Adina Renee Adler z Institute of Scrap Recycling Industries, dużej federacji zawodowej.
„Wkrótce będziemy mieć tyle zapasów, że jeśli nie zostaną znalezione nowe rynki, będziemy zmuszeni wyrzucać ich coraz więcej na wysypiska”, przyznaje prezes National Waste and Recycling Association, Darrell Smith.
- Coraz droższe -
Problem zaczyna być odczuwalny w miastach podczas renegocjacji kontraktów komunalnych. Zwłaszcza, że wiele miast ma ambitne cele w zakresie recyklingu – jak Waszyngton, który chce przejść z 23% odpadów z gospodarstw domowych do 80%.
Stolica już płaci 75 dolarów za recykling tony, w porównaniu do 46 dolarów za śmieci, które są spalane w celu wytworzenia energii elektrycznej.
„Był czas, kiedy recykling był tańszy, ale już tak nie jest” – powiedział Christopher Shorter, dyrektor robót publicznych w Waszyngtonie.
„Recykling będzie nas kosztował coraz więcej” – ostrzega.
Aby uniknąć kar finansowych, miasto chce lepiej „edukować” swoich mieszkańców, aby przestali wyrzucać do niebieskiego kosza złe odpady, takie jak plastikowe torby.
Aby zmniejszyć ilość odpadów przeznaczonych do recyklingu lub spalenia, rozważa się zbieranie odpadów organicznych z przyszłym trzecim pojemnikiem oraz budowę kompostowni. Rozważa też, aby mieszkańcy płacili według wagi odpadów.
Nawet przy tych środkach Bill Caesar w Houston ostrzega wszystkich Amerykanów: wkrótce będziemy musieli płacić więcej za „przywilej recyklingu”.